--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zdarzenie
Para stała
przed wiwatującą gildią. Byli czerwoni jak buraki, jeśli nie bardziej. Posyłali
sobie ukradkowe spojrzenia. Kiedy dostali znak, że mogą zejść ze sceny
pośpiesznie to uczynili. Dziewczyny porwały Lucy na jeden koniec baru, a
chłopaki Natsu na drugi.
- No, no, Lucy!
– śmiały się.
- Dobrze razem
wyglądacie!
- Mamy nową
parę, co?
Podobnie
brzmiały komentarze skierowane do Natsu.
Około pierwszej
Lucy była już bardzo zmęczona. Prawie leżała na blacie. Podszedł do niej Natsu.
- Zabrać cię do
domu? – spytał i położył jej rękę na ramieniu.
- Mhmm... –
wymamrotała w odpowiedzi. Nie miała siły mówić. Poczuła tylko jak odrywa się od
ziemi, a później już nic. Zasnęła.
Natsu podniósł
ją i skierował się do wyjścia. Zabrał jeszcze jakoś jej kurtkę i wyszedł. Szedł
dość żwawo, więc szybko dotarli do jej mieszkania. Ciągle spała. Chłopak
położył ją na łóżku, a sam usiadł obok na krześle. Patrzył na nią jak na
obrazek. Była taka słodka i delikatna. Chciał ją przytulić, ochronić przed
całym złem tego świata. Ona nie była tylko jego przyjaciółką. Była jego
miłością, była wszystkim.
Różowowłosy
odgarnął blond kosmyk z twarzy. Uśmiechnęła się przez sen. Ciekawe o czym tak
śniła. Co wywołało uśmiech na jej twarzy?
- Natsu... –
już myślał, że się obudziła, ale ona ciągle miała zamknięte oczy. Śnił jej się
on? Chłopakowi zrobiło się miło. Zdjął głupawą koronę z głowy i odłożył ją na
bok. Ściągnął marynarkę, koszulę i spodnie. W samych bokserkach położył się
koło dziewczyny i objął ją ramieniem. Złotowłosa przytuliła się do niego. Teraz
on się uśmiechnął. Dobrze było mieć ją przy sobie.
Obudziła się w
nocy i poczuła ciepły oddech na karku, ciepło i czyjąś rękę na plecach.
- Obudziłaś
się? – spytał się spokojnie Natsu. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że się do
niego przytula. Spłonęła rumieńcem. Chciała się odsunąć, ale nie pozwolił jej
na to.
- Co ty tu
robisz? – kiedy poruszała ustami, dotykała jego skóry.
- Leżę,
myślę... – odpowiedział zagadkowym tonem.
Zaczął kreślić
opuszkiem palca wzory na jej szyi. Na policzkach dziewczyny rozlała się nowa
fala gorąca. Nagle przypomniała sobie, że ciągle ma na sobie suknię. Spróbowała
wstać, ale chłopak znów ją powstrzymał.
- Natsu, muszę
zdjąć sukienkę. – wytłumaczyła i ponowiła próbę uwolnienia się z uścisku
chłopaka. Tym razem się udało. Chwyciła swoją piżamę i poszła do łazienki. Nie
mogła się jednak uporać z zamkiem. Już chciała zawołać Natsu do pomocy, ale na
samą myśl o tym zrobiła się czerwona. No, ale jak inaczej? – Natsu! Pomógłbyś?!
Kilka chwil
później usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. –
powiedziała i drzwi się otworzyły. Stał w nich różowo włosy chłopak. Ma jego
widok na twarz dziewczyny ponownie wstąpił rumieniec. Miał na sobie tylko
czerwone bokserki. – Cz-czy mógłbyś... rozpiąć? – po wymówienia tych słów zrobiła
się czerwona jak burak. Odwróciła się do niego plecami objęła się rękami tak,
żeby sukienka nie spadła.
Natsu podszedł
do niej i chwycił zamek. Pociągnął delikatnie suwak. Materiał sukienki
rozstąpił się ukazując plecy.
Nie mógł się powstrzymać. Przejechał
wierzchem dłoni po jej kręgosłupie.
Jego dotyk pozostawił na
jej skórze pasma ognia. Pożar rozprzestrzeniający się po jej ciele. Wszystko
zadziałało jak iskra na zbiornik z benzyną. Wystarczył moment. Lucy odwróciła
się do niego i wpiła się ustami w jego usta. Przez chwilę stał osłupiały, ale
po momencie odwzajemnił pocałunek.
Oddechy im przyspieszyły,
serca zaczęły bić szybciej, a usta złączyły się w szalonym tańcu. Jego kły
muskały delikatną skórę jej warg, a ręka wplątała się w jej włosy. Rozkoszowali
się słodkim smakiem swoich ust.
Kiedy zaczęło brakować im
tchu oderwali się od siebie.
Lucy spłonęła rumieńcem.
Naprawdę to zrobiła? Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
A Natsu wpatrywał się w
nią i chyba jeszcze nie doszło do niego co się właściwie stało. Po chwili
jednak otrząsnął się z osłupienia. Zamrugał kilka razy.
- L-lucy…
- M-muszę się przebrać!
Wynocha! – i wypchnęła go z łazienki. On rozejrzał się po pokoju. Wiedział, że
inaczej jej tego nie powie i wiedział także, że to niezbyt dobre wyjście.
Trudno, się mówi!
Trudno, się mówi!
Podszedł do barku i wyjął
małą butelkę sake. Wyjął korek i upił spory łyk. Poczuł jak napój przepływa
przez jego przełyk i pozostawia za sobą ogień. Tyle wystarczy? Wątpił. Wypił
jeszcze trochę. I jeszcze łyk.
Nim się zorientował,
osuszył całą butelkę. W głowie przyjemnie mu szumiało, ale wiedział, że
przypłaci to jutro kacem.
W tym czasie Lucy wyszła z
łazienki. Zastała go rozłożonego na fotelu. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
Wstał z fotela, podszedł do niej z delikatnym uśmiechem na ustach.
Chłopak oparł dłonie o jej
biodra i zbliżył twarz do jej twarzy. Jej serce zaczęło bić mocniej i szybciej.
- Kocham cię, Lucy.
Złożył na jej ustach pocałunek, przesiąknięty alkoholem, ale jednak. Mimo wypitego trunku, Natsu oddał w pocałunku wszystkie uczucia, które żywił do blondynki. Troskę, czułość, nadzieję, zaufanie, wdzięczność, pożądanie i miłość. Wszystko.
- Kocham cię, Lucy.
Złożył na jej ustach pocałunek, przesiąknięty alkoholem, ale jednak. Mimo wypitego trunku, Natsu oddał w pocałunku wszystkie uczucia, które żywił do blondynki. Troskę, czułość, nadzieję, zaufanie, wdzięczność, pożądanie i miłość. Wszystko.
Ona nie była mu dłużna.
Odwzajemniła pocałunek i również oddała w nim wszystkie swe uczucia. Takie same.
Jej prawa ręka wplątała się mu we włosy, a lewa przytrzymywała jego głowę, żeby
nie uciekł. On przycisnął ją do siebie, a jego dłonie zsunęły się z jej bioder
na uda. Westchnęła. Podciągnął ją i oplótł jej nogi wokół swoich bioder. Skierował
się w stronę łóżka. Potknął się, ale na szczęście wylądowali na miękkim materacu.
Lucy
leżała pod nim, przygnieciona jego ciałem. Był to jednak przyjemny ciężar. Jego
usta zsunęły się z jej ust i powędrowały po jej szyi i dalej w dół…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za o mam dla was bonusik:

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz