_________________________________________________________________________________
Tego chyba za wiele…
Brązowowłosa
dziewczyna wracała właśnie do domu. Impreza nawet się udała. Potańczyła,
popiła, ale walentynki zawsze były dla niej smutnym dniem. Nigdy nie miała
chłopaka i powoli traciła nadzieję na znalezienie go.
Przemierzała
zaśnieżone uliczki Magnolii z lekkim grymasem na ustach. Nie mogła się doczekać
powrotu do domu. Chciała zdjąć tę paradną kieckę, wziąć kąpiel i pójść spać.
Doszła
pod bramę jednej z kamienic koło katedry. Zaczęła szperać w torebce w
poszukiwaniu kluczy. Znalazła. Otworzyła ze zgrzytem drzwi. Weszła do środka i
poczłapała do swojego mieszkania.
Zdziwiła
się, kiedy doszła do drzwi, albowiem przed nimi leżały róże. Bardzo ładne. Białe,
mocno pachnące. Koło nich stała duża butelka sake z różową kokardką i liścik
wsparty o nią.
Zdziwiona
dziewczyna podniosła kartkę i przeczytała.
Czy zostaniesz moją walentynką, Cana?
L
Nie
było podpisu. Jedynie to. To romantyczne, ale wkurzające. Ta cała tajemniczość.
Mimo to Cana uśmiechnęła się pod nosem. Jest
nadzieja, pomyślała.
Wzięła
kwiaty i alkohol, poczym weszła do mieszkania. Odstawiła wszystko na stolik.
Była zmęczona. Zdjęła sukienkę i nawet nie włożyła jej do szafy. Zostawiła na
podłodzie i poszła do łazienki, zdejmując kolejno części swojej garderoby.
Napuściła gorącej wody do wanny. Umyła się i odprężyła, poczym wyszła, wytarła
się i ubrała piżamę. Weszła pod kołdrę i otuliła się nią szczelnie.
Wyglądała
teraz tak słodko i bezbronnie. Nie jak Cana, która umie wypić więcej niż
wszyscy w Fairy Tail razem wzięci i nie jak Cana, która rządzi oddziałami magów
pewnie i z zimną krwią. Wyglądała jak Cana, osiemnastoletnia dziewczyna, która
straciła matkę, ale odnalazła przyjaciół. Jak zagubiona dziewczyna. Zwyczajnie.
Zapadła
w głęboki sen.
Nic jej
się nie śniło. Co jakiś czas tylko pojawiały się obrazy. Niektóre dobre, inne
straszne. Na te drugie reakcja była prosta. Łzy.
Co
jakiś czas pod jej powiekami pojawiał się obraz bezwładnego ciała matki,
kamiennego nagrobka, pogrzebu… Choć minęło tyle lat, to wciąż przyprawiało ją o
dreszcze. Kto zapomniałby coś takiego? Poza tym, niedługo trzeba będzie jechać
na jej grób. Zabierze ze sobą Gildartsa. Może się zgodzi. A może nie będzie
chciał pojechać na grób żony. Ale Cana nie chciała być sama. Nie teraz.
~*~
Lucy
obudziła się cudownie wypoczęta. Słońce oświetlało jej twarz. Jej włosy
wyglądały jak utkane z promieni życiodajnej gwiazdy.
Pamiętała
wszystko i westchnęła na samo wspomnienie. Zamknęła oczy i rozmarzyła się na
chwilę.
Poczuła
smakowity zapach z kuchni. Wstała, nieźle zdziwiona, i skierowała się w stronę
owego pomieszczenia, przy okazji zakładając na siebie puchaty szlafrok.
Wkroczyła niepewnie do pokoju.
Przed
kuchenką stał Natsu i smażył naleśniki. Miał na sobie tylko spodnie i ręcznik
przewieszony przez ramię. Jego włosy były jeszcze wilgotne. Odwrócił się w
stronę Lucy, kiedy weszła. Uśmiechnął się do niej eksponując białe kły.
- Dzień
dobry. – przywitał się i przełożył gotowego placka na talerz. – Zrobiłem
śniadanie. – powiedział i postawił na stole talerz z kilkoma zawiniętymi
naleśnikami.
- Coś
ty zrobił z moim Natsu? – zapytała blondynka patrząc osłupiała na chłopaka.
On
zachichotał. Podszedł do niej i położył dłonie na jej biodrach. Schylił się
nieco i pocałował ją w usta. Mocno i zmysłowo. Kiedy się od niej odsunął po
jego ustach błądził szelmowski uśmiech.
- Teraz
mnie poznajesz? – szepnął jej do ucha.
- No
nie wiem…
- Zjedz
śniadanie. Później pójdziemy do gildii i pojedziemy na misję tylko we dwoje… -
zaproponował. Ręce Lucy powędrowały za jego szyję, a kąciki ust uniosły się w
rozmarzonym uśmiechu.
- Brzmi
kusząco. – powiedziała stając na palcach. Zbliżyła swoje usta do jego i złożyła
na nich delikatny pocałunek.
~*~
Juvia
siedziała obok Gray’a, ale nie zwracała na niego uwagi. Na bladych zazwyczaj
policzkach, teraz kwitł rumieńce. Wszystko to z powodu tego, co działo się
kilka minut temu.
- Juvia! – niebiesko włosa usłyszała znajomy
głos. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę z białymi włosami, elegancko ubranego
i na swój sposób przystojnego.
- Och, Lyon-sama.
- Juvio, chciałem cię zapytać – zaczął i
spuścił wzrok. – czy chciałabyś spotkać się ze mną…
Juvia chciała odmówić, ale usłyszała czyjś
śmiech. Odwróciła głowę i zobaczyła obiekt swoich westchnień. Był bez koszulki,
w samych spodniach. Uśmiechał się dość wrednie do Lyona. Ręce miał założone na
piersi.
- Lyon, a ty co tutaj robisz? Nie uda ci
się poderwać Juvii. – uświadomił go, a w sercu Juvii zakwitło dziwne uczucie.
Wyprostowała się dumnie i spojrzała na Lyona. Na jej usta zawitał uśmiech,
sięgający granatowych oczu.
- Juvia chętnie spotka się z Lyonem-sama. –
powiedziała słodko i z satysfakcją zobaczyła jak Gray-owi opada szczęka. Lyon
był nie mniej zaskoczony. I szczęśliwy.
- Przyjdę po ciebie o siódmej, dobrze?
- Tak. Do zobaczenia, Lyon-sama.
I odeszła w stronę gildii.
Teraz
wstała i na sztywnych nogach podeszła do Miry.
Był na siebie zły. A wyglądało jakby był zły na cały świat. Było zaprosić ją przed Lyonem! Teraz już przepadło! No może była trochę irytująca, ale taka urocza! Jeszcze nigdy nie myślał tak ozadnej dziewczynie. Ale teraz patrzył wilkiem jak odchodziła.
Strauss wycierała cały czas jakieś kubki, myła blat i nalewała drinki. Kiedy zobaczyła jak Wodna Kobieta podchodzi do niej, i to opuszczając Gray’a, zdziwiła się prawie tak bardzo jak Gray. I jeszcze widząc rumieńce na twarzy przyjaciółki osłupiała.
Był na siebie zły. A wyglądało jakby był zły na cały świat. Było zaprosić ją przed Lyonem! Teraz już przepadło! No może była trochę irytująca, ale taka urocza! Jeszcze nigdy nie myślał tak ozadnej dziewczynie. Ale teraz patrzył wilkiem jak odchodziła.
Strauss wycierała cały czas jakieś kubki, myła blat i nalewała drinki. Kiedy zobaczyła jak Wodna Kobieta podchodzi do niej, i to opuszczając Gray’a, zdziwiła się prawie tak bardzo jak Gray. I jeszcze widząc rumieńce na twarzy przyjaciółki osłupiała.
- Co
się stało, Juvio?
-
J-juvia idzie na randkę z Lyonem-sama. – wydukała zawstydzona, a Mirajane o Mało
co się nie przewróciła. Kiedy już miała coś powiedzieć do gildii wpadł Natsu
(oczywiście wywalając drzwi z zawiasów i z okrzykiem: WRÓCIŁEM!!! -_-) z Lucy.
I do tego trzymali się za ręce. Cała gildia ucichła i spojrzała na magów. Oboje
spłonęli rumieńcem. Rumieniący się Natsu wyglądał dość… dziwnie.
W
jednej chwili wszyscy do nich skoczyli. Zaczęli zadawać pytania i gratulować. Juvia
postanowiła przeczekać ten gwar i pogratulować Lucy w spokojniejszej
atmosferze. Już od jakiegoś czasu przestała nazywać ją rywalką w miłości. Widziała
jak patrzy na Natsu, i vice versa również. Naprawdę cieszyła się, że
przyjaciółka znalazła szczęście. Kiedy pierwsza fala minęła, Lucy podeszła do
baru, ciągle cała czerwona.
- Juvia
chciała ci pogratulować. – zwróciła się cicho do blondynki. Ta spojrzała na nią
i uśmiechnęła się delikatnie.
-
Dzięki, Juvio. Życzę ci dużo cierpliwości z Gray’em. – uśmiechnęła się słodko,
a Wodna Kobieta odpowiedziała tym samym.
- Lucy,
wiesz… Juvia umówiła się na randkę z Lyonem. – powiedziała Mira. – Może zorganizować
podwójną randkę? – poruszyła śmiesznie brwiami.
-
Chciałabym, ale nie mogę. Czynsz. – wytłumaczyła Lucy. – Ale mogę pomóc ci się
przygotować! – zwróciła się do Juvii z błyskiem w oku.
-
Naprawdę? – niwbieskowłosa się uśmiechnęła.
- Kiedy
po ciebie przychodzi?
- O
siódmej…
- Tak
mało czasu?! – obie z mirą złapały się za głowy. – Miruś, pomóż mi. I weź
Lisannę. Przyda nam się dodatkowa para rąk. – zarządziła Lucy. – Idziemy do
ciebie, do Fairy Hills.
Wstały
i ruszyły do wyjścia. Przed drzwiami Lucy sobie o czymś przypomniała.
Powiedziała, żeby Juvia na nią zaczekała i podeszła do Natsu. Juvia nie usłyszała
co mu powiedziała, ale zobaczyła jak całuje go w policzek, a on porusza
śmiesznie brwiami. Magini Gwiezdnej Energii się zaśmiała i skinęła głową.
Wróciła do Juvi z rumieńcami na policzkach. Dużo magów odprowadzało je
wzrokiem. Kiedy wyszły z gildii usłyszały jeszcze krzyk Natsu:
- NA CO
SIĘ TAK GAPICIE, IDIOCI?!!!
Lucy
zaczerwieniła się jeszcze bardziej, a Juvia wybuchnęła perlistym śmiechem.
Szczerym i uroczym. Była taka ładna, kiedy się uśmiechała.
_________________________________________________________________
I rozdział gotowy! Naczekaliście się, co? Sorki. Źle wrzuciłam i nie wyświetliło. Pracuję nad One-shotem halloweenowym. Trzymajcie za mnie kciuki :)
I bonus!!!
kto wygra?
Abrakadaaabraaa!!! Aye sir!
To jest przepiękne!!!!
inna mała syrenka! Lepsza!
Też chcę takiego wilka!
mrrau!
Tak to ja rozumiem!
Trich or treat!
_________________________________________________________________
I rozdział gotowy! Naczekaliście się, co? Sorki. Źle wrzuciłam i nie wyświetliło. Pracuję nad One-shotem halloweenowym. Trzymajcie za mnie kciuki :)
I bonus!!!








Ekstra!!!
OdpowiedzUsuń