niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 6

sorry. Wynikło małe zamieszanie i źle podpisałam rozdziały. Bardzo przepraszaaam!!!
_______________________________________________________________________________


Misja

Lucy, Mira i Lisanna właśnie kończyły szykować Juvię na randkę. Wyglądała cudownie. Miała rozpuszczone włosy i pojedyncze kosmyki skręcały się uroczo.
- I ostatnia rzecz: rady. – powiedziała Lucy z udawaną powagą, co najbardziej przyprawiło dziewczyny o napad śmiechu.
- Pamiętaj Juvio, musisz się uśmiechać. – poradziła jej Lisanna.
- Ale nie sztucznie! – dodała szybko Mira. – I nie możesz być nachalna. Lyon się wystraszy.
- Śmiej się z jego żartów. – upomniała Lucy. Strauss i Juvia wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
Wodna kobieta pokiwała głową i uniosła kąciki ust.
- Myślę, że to wszystko… - Lisanna podrapała się w brodę.
- Lyon niedługo tu będzie. – stwierdziła Lucy i zaczęła wstawać. – Muszę iść. Opowiedz mi jak było.
- Tylko nie nabrój tam z Natsu za bardzo! – usłyszała Lisannę i wybuch śmiechu sióstr Strauss i Locksar. Odwróciła się i zaczęła zdenerwowana machać rękami. Wywołało to tylko większy śmiech u dziewczyn. Blondynka też się w końcu zaśmiała i wyszła.
~*~ Trochę wcześniej, gildia
Levy masowała skronie, kiedy tamci się kłócili. Jet i Droy znów pokłócili się jaką misję wziąć. Niebieskowłosej głowa już od tego pękała. Wstała i gniewnie podeszła do tablicy z ogłoszeniami. Wzięła jedno, o stosunkowo wysokiej stawce, i bez słowa podeszła do Miry.
- Levy! Moja kolej na wybieranie zlecenia! – poskarżył się Droy.
- Nie, bo moja! – wykłócał się Jet.
- Cicho! – krzyknęła rozzłoszczona McGarden. Chłopcy i kilkoro magów siedzących dość blisko spojrzało na maginię. Kto by pomyślał, że taka mała dziewuszka może mieć taki głos! – Wy możecie sobie iść na jaką misję chcecie, ale beze mnie! Najpierw się uspokójcie! – Levy odwróciła się od kompanów.
- Nie możesz iść sama! – zaprzeczyli chórem.
- A kto powiedział, że idę sama? – Levy po drodze do drzwi chwyciła Gajeela za nadgarstek i wyszła z gildii. Jej zła mina i jego całkowicie zdezorientowana, przyprawiła niektórych magów o napad śmiechu.
Przed gildią magini solidnego rękopisu puściła chłopaka. Ciągle wyglądała na złą. Wygląda słodko, kiedy się złości. Taka myśl pojawiła się w umyśle Gajeela, ale zaraz skarcił się za takie uczucia. Nie chciał… nie mógł żywić do niej takich uczuć. W końcu zrobił jej tak wielką krzywdę. Po tym, bał się zrobić jej coś jeszcze. Nie mógł zaufać sam sobie.
- Nie musisz ze mną jechać. – burknęła i pewna, że nie pójdzie odwróciła się. Jakież było jej zdziwienie kiedy zagrodził jej drogę.
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą, mała. – zmierzył ją wzrokiem. Zrobiła zaciętą miną. Zawsze, kiedy nazywał ją mała. No była drobna, ale czemu ciągle wszyscy muszą jej o tym przypominać?!
- Za godzinę na dworcu. Mamy odzyskać jakąś szkatułkę, bardzo cenną. – powiedziała i poszła w stroną swojego domu. Po powrocie z wyspy Tenoru postanowiła przeprowadzić się z Fairy Hills. Teraz jej domem (poza gildią, oczywiście) było małe mieszkanko przy księgarni.
Gajeel odprowadzał ją wzrokiem, aż nie zniknęła za zakrętem. Zauważył na jej policzkach lekkie rumieńce. Nie wiedział czy były od mrozu, gniewu czy czegoś innego. A ona wiedziała. Rumieniła się, bo oto dotarła do niej informacja, że będą razem podróżować i razem wykonają misję. Spędzą ze sobą kilka dni, ciągle ze sobą. Bez elementów zakłócających.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz