Już niedługo świętej pamięci,
Córka diabła-Mari.
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Wspomnienie
Nieźle
już zdenerwowana czekała na tym przeklętym peronie. Tupała niecierpliwie stopą
i co chwilę zerkała na wielki zegar. Nie wiedziała jak on może się tak
spóźniać.
I
zobaczyła sylwetkę mężczyzny z rozczochranymi, długimi włosami. Szedł
niespiesznie, a niektórzy ludzie ustępowali mu z drogi. Kiedy się zbliżył,
widać było jego rozciętą wargę i mały siniak nad… nad miejscem gdzie powinny
być brwi, a był piercing.
-
Wolniej nie można było? – powiedziała zamiast powitania. – Chodź, pociąg nam
zaraz ucieknie.
Odwróciła
się na pięcie i poszła żwawym krokiem w stronę pociągu. Usłyszała kroki Gajeela
za sobą. Cieszyła się, że nie musi wypełniać tej misji sama. A jeszcze bardziej
radowała się tym, że jej partnerem jest akurat Żelazny Smoczy Zabójca. Z
drugiej strony, ta myśl była również stresująca. Nie, nie straszna. Nie bała
się Gajeela. Już nie. Wręcz przeciwnie…
~*~
Różowowłosy chłopczyk położył ciepłą dłoń
na jej ramieniu i uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie martw się, Haru. – powiedział w
znanym jej języku, przypominającym język aniołów, i ustawił jej ręce w
odpowiedniej pozycji. – Tak lepiej. Spróbuj teraz.
Uwolniła magię, pozwalając by płomienie
otoczyły jej ręce. Skupiła się na utrzymaniu ich. Były różowo-pomarańczowe,
podobne do zachodu słońca. Śliczne, gorące, ale bardzo męczące. Zgasły chwilę
później.
Dziewczynka wypuściła powietrze ustami i
zrezygnowana opuściła ręce. Jej długie włosy były różowe, tak jak u stojącego
obok chłopca, ale od połowy miały barwę wina. Duże, lekko skośne oczy miała
czarne jak dwa węgle. Różowowłosy chłopczyk również. Na sto procent byli
rodzeństwem.
- Dlaczego jestem taka słaba, Natsu? – w
jej oczach pojawiły się łzy. Natsu przytulił ją w opiekuńczym geście.
- Ne jesteś słaba, tylko mała. Też tak
miałem.
Zaczął wiać mocny wiatr, a na polanę na
której się znajdowali, padł wielki cień. Chwilę później przed dziećmi wylądował majestatyczny, czerwony smok.
Spojrzał na rodzeństwo ciepło.
- Igneel! – wykrzyknęły radośnie dzieci i
podbiegły do zwierzęcia przytulając się do jego szyi.
- Już, już. – przemówił smok. – Natsu –
zwrócił się do chłopca – znów uczysz Haru magii?
- Tak, tato. – chłopczyk uśmiechnął się do
smoka.
Smok zaśmiał się. Ogonem przytulił do
siebie dzieci.
Natsu
wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Miał nieobecny wyraz twarzy i
nawet nie zauważył, kiedy Lucy przyszła.
- Ej,
Natsu! – pomachała dłonią przed twarzą, a on jakby się obudził. Spojrzał na nią
zdezorientowany.
- Hmm?
- Nasz
pociąg już przyjechał – powiedziała zirytowana i wskazała piekielny środek transportu.
– I nawet mnie nie denerwuj gadaniem: „za żadne skarby do tego nie wejdę”!
Chłopak
uśmiechnął się lekko i zarzucił plecak na ramię, poczym wstał. Bez słowa
skierował się do pociągu, przy okazji napawając się zdumioną miną swojej
ukochanej. Obejrzał się za siebie i skinął na nią. Ona szybko go dogoniła i
razem weszli do maszyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz